Jak być wspólnotą?

Oczy Małżonków patrzą na naszego Pasterza, uszy otwierają się na jego wskazówki. O to chodziło. Do tego wezwano Maleńką dawno, z niedawno potwierdził to Kardynał Raymond. 

Tak trzeba, żebyśmy wzrastali w wierze i w niej wychowali swoje Dzieci, promieniując na całą Rodzinę - złożoną już z dwóch Rodzin! 

To jest nasze konkretne zadanie. 

Dlatego, czytamy i słuchamy 

Jak być wspólnotą? 

co wcale nie jest łatwe! Po pierwsze, trzeba patrzeć cały czas na Pana Jezusa Chrystusa w Przenajświętszym Sakramencie i na  Świętym Krzyżu. 

Po drugie, z tego adorowania Boga ma dojść do Przyjaźni z Nim i postawienia wspólnoty w Jego Rękach. 

Powiedzcie, który lider się na to tak naprawdę odważy? Odpowiem krótko: św. Piotr i jego Następcy. Nie pytajcie mnie, czy każdy  - bo wtedy odeślę do znanej rozmowy z Ojcem Świętym Benedyktem XVI o Duchu Świętym na Konklawe. 

Po trzecie, wspólnota chwali więc Boga, a nie lider uprawia autochwalstwo. Nasz rachunek sumienia, bo my charakteru wspólnotowego Maleńkiej naszej dotąd nie zrealizowaliśmy w jej planie jaki dostał Kościół. Zamiast tego piszemy o naszym życiu - marząc, że kiedyś...

A żyjemy tu i teraz. Po czwarte zatem: lider ma  określone zadania i kompetencje, do tego jest wybierany w sposób konkretny i przejrzysty, rozliczany z konkretnych działań i nie może być jak Bóg, wieczny. 

Ok. Rozumiemy to i powiem jeszcze tak: rozumiem to w kontekście studiów, kiedy na teologii duchowości i pastoralnej uczyliśmy się prostej zasady: rzadko kiedy pomysłodawca jest liderem. Bo często w tym po prostu przeszkadzają czynniki wewnętrzne i zewnętrzne. A jeśli przekaz z modlitwy idzie drogą literatury i muzyki, to już w ogóle trudno mówić o liderach. Raczej o założycielach. 

Dlatego Ojciec Święty chciał, żeby Maleńka żyła w Rodzinie, w przykładnym i przyjaznym Małżeństwie, które wychował. 

Zadania liderów są rozpisane we wspomnianym planie, który w swoim czasie ugrzązł po drodze do Stolicy na zielonym świetle z Rzymu. 

Czyli wtedy, gdy zastosowaliśmy się do wskazówki i przeszliśmy z planowaniem na grunt lokalny. Ugrzęzło nam Rycerstwo jako wybór drogi Maleńkiej Rycerki Niepokalanej, bo właśnie ta droga budzi niepokój osób, które jej nie znają. Tak mi się wydaje, a także ugrzązł wątek internetowy - bo inne wspólnoty przejęły ten element planu skuteczniej. I z tego akurat nawet się cieszę, bo możemy skoncentrować się na naszej Rodzinie i tworzeniu Domu. 

Po piąte zatem, modlitwa i konkretny plan powinny gromadzić osoby, które zbiera Bóg. A z tym jest początku najtrudniej. Plan zakłada pewien model, który w warunkach wirtualnych jest narażony na infiltrację i zafałszowanie. 

Już nawet to, co jest w sieci, nie jest tym, co być miało- bo strona została zlikwidowana w wyniku unieczynnienia serwera i - mea culpa - nie jestem dawno adminem grupy, którą przekazałam Duchownemu i Osobie Świeckiej. 

To, że mogę tam nadal publikować nie zmienia faktu, że nie mogę zmienić żadnej z informacji bazowych - a one się zmieniły, jak na przykład mój stan cywilny czy adres strony.  

Poza tym, działanie w Internecie przeszło ewolucję od obrażalskiej pyskówki do inspirowana zainteresowanych.


Dlatego...

Chcemy wiedzieć jak być wspólnotą. 

Jesteśmy szczęśliwi, że jest nią nasz Chór. 



Chór złożony w spotkaniu Chórów połączonych współdziałaniem liderów. Chór pamięci Profesora Włodzimierza Siedlika. Ożywiony rękami jego Wychowanków: Dyrygentów, głosami Chórzystów i akcją Dyrektora Filharmonii Krakowskiej. 

Konkretna akcja, konkretne zadania, konkretny plan wspólnoty. Skromni liderzy. Wiara w centrum. To jest to, o co chodzi. 

Jeden obok drugiego,  jeden dla drugiego. Prawdziwa wspólnota.

Za te słowa jesteśmy wdzięczni. Na to czekaliśmy. One są jej świadectwem. 

Rycerstwo Niepokalanej 

Odszedł do Boga lider jeszcze większej wspólnoty. Ojciec, który dla nas pozostaje tym ciepłym i serdecznym Człowiekiem, jakiego pamiętamy całą Rodziną. 

Wszystko zostało powiedziane, dlatego piszemy tylko o Ludziach, którzy go pożegnali. 

Rodzina i Rodzina Franciszkańska oraz Rycerstwo Niepokalanej z całej Polski i ze świata. 

Szliśmy z nimi, bo wszystkich poprowadził w ich życiu. Naszym życiu. Jego owocem są całe pokolenia podejmujących rekolekcje. Szczególnie osób doswiadczających Krzyża choroby i niesprawności. 

Zdrowi i chorzy, młodzi i starsi, świeccy i duchowni... zadbali o to, żeby zapewnić Ojcu to, co najważniejsze. Za życia ziemskiego i teraz w modlitwie za jego życie wieczne. 

Kolejki do konfesjonałów i do Komunii Świętej  świadczyły o tym, że ta wspólnota wie, jaka jest waga Mszy Świętej, Eucharystii. 

Wszyscy chcieliśmy jednego. Aby nasz Ojciec wraz z Niepokalaną trafił już do Boga i został przyjęty do Nieba. 

A w swoim czasie...będziemy prosić o dar jego beatyfikacji, bo był to Człowiek wiary, prawdziwy Kapłan, gorliwy Zakonnik, niezłomny Rycerz Niepokalanej, który umiał przekazać myśl św. Maksymiliana tak bardzo, że taką wspólnota go pożegnała, słowami z rekolekcji dla osób chorych onkologicznie: jestem, pamiętam w modlitwie, do zobaczenia w Niebie! 

Amen.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz