Owce

 "Ja Znam owce Moje

a Moje Mnie znają"



Fot. Pixabay


Kiedyś wysłuchaliśmy celnej homilii, w której nasz ksiądz podkreślił właśnie ten motyw. Owca nie pójdzie za najemnikiem, bo zna swojego pasterza. I tak jest w życiu. Mamy osoby, którym ufamy i powierzamy siebie i nasz los. I są ci, którzy chcieliby nas od tych osób oderwać, chorzy z zazdrości. 

Nasz ksiądz był dlatego naszym księdzem, bo trafił do naszej Parafii żeby nas uświęcić. I tak robią Ci, którym dajemy się prowadzić. 

Był z nami zawsze św. Jan Paweł II, z którego Pokoleniem walczy mafia organowa. Potem ktoś zapytał mnie o jego następcę, a ja bez wahania wspomniałam o Kard. Józefie Ratzingerze, bo on wziął moje serce tekstami, które czytaliśmy na studiach. I dlatego taka furia spotyka Kardynała Raymonda, gdy w naszej prezentacji jego wypowiedzi widać moje serce. A nawet, nasze serca, bo kochamy go całą Rodziną. Jeśli to jest słowo, którego szukacie, to tylko dlatego pada tak późno, że moje serce próbuje chronić naszego Przyjaciela i nieraz na pytanie czy modlitwę, zalecałam pracę i wsparcie w ciszy. Ale tak mogę wprowadzać w błąd, więc pora na jasność: tak, od modlitwy poprzez lata, czekamy na niego, rozpoznając tę sprawę coraz głębiej. Chcemy go zobaczyć, słuchać, przyjmować, chcemy z nim być, jemu dać się prowadzić, na jego umocnienie czekamy.  

Są też Pasterze w naszej Ojczyźnie, którzy budzą nasze serca z marazmu i nieufności. Kiedyś wezwana do swojego Biskupa, pisałam z obawą, a podchodziłam z zaciekawieniem, i wystarczyło mi spojrzeć mu w oczy, żeby poruszyło się serce. Teraz jest coś podobnego, ale już tyle nas oszukano i zwiedziono, że trudno o taką ufność. Jest próba. 

Czy mój i nasz Pasterz przyjmie treść naszych serc? Wierzymy, że tak, bo każde z nas ma swoją pieśń, które ze sobą współbrzmią. 

Wiem, że powinnam być dziś z Drużyną Niepokalanej, ale nie mogłam, więc patrząc w statystyki, dziś piszę te kilka tekstów. 

Nie pastwię się nad człowiekiem, którego nie umiałam pokochać, który mnie oszukał, że się nawraca, a zrobił krzywdę temu, kto się za niego szczerze modlił. Po prostu, nie stoję przy nim, ma swoich piewców. Mnie przy nim nie ma. 

Jedyną modlitwą, jaką dostał teraz, to ta o jego nawrócenie w ostatniej chwili. To zawierzenie go Bożemu Sercu. Stanie niedługo przed Bogiem i odpowie za wszystko, co czynił. Będzie potrzebował Bożego Miłosierdzia żeby wytrzymać Bożą Sprawiedliwość. 

Mnie przy nim nie ma. Powiedziałam, kogo przyjęło moje serce i serca całej naszej Rodziny. Jeśli tym razem o tym zapomnicie, nie ja, bo jestem sobie sobą tylko, ale Bóg Wam na to Odpowie, bo to On wpisał Kardynała Raymonda w moje serce w rok po powstaniu naszej Maleńkiej, jeśli liczyć ten zryw od Beatyfikacji św. Jana Pawła II. 

Stało się wiele, bo szatan próbuje zgasić we mnie tę pewność, że jest sens czekać tak długo na wypełnienie Bożych Obietnic. Ale czekamy, teraz już z Mężem, z Rodziną. 

 I tego nikt nam nie może zabronić, bo miłość szuka prawdy i byle kogo serce nie przyjmie za swojego Przewodnika. Dlatego rzuciliśmy się mu na ratunek, a on uśmiechnął się do nas, poprzez wszystkie kraty, jakie stawia świat. Dlatego ludzie biegli pod tamten szpital, modląc się do Boga poprzez Serce Niepokalanej. 

Jezu, cichy i pokornego Serca

Uczyń serca nasze 

według Serca Twego. 


Tą modlitwą przeżyliśmy te lata, a teraz nadchodzi jej zwieńczenie. Jeśli to zlekceważycie, jeśli teraz nie uwierzycie, to ja już nie powiem wiele, ale przyjmę naszego Przyjaciela w naszym Domu. Bo dłużej czekać na niego to blokować owoc modlitwy, którą zlecił nam najczulszy Ojciec, Święty już. 

Dobrej nocy

Jutro jest dzień. 

Kolejny naszego Małżeństwa, kolejny dar istnienia. 


Papież Leon XIV najpierw ugodził nas w serce - przywołaniem błędów Franciszka, a potem ukoił ten ból, swoimi konkretnymi decyzjami. Wspieramy go modlitwą zaleconą przez Kardynała Raymonda, którego nowenna przeprowadziła nas przez całe konklawe. 

Jesteśmy zranieni przez całe lata, więc teraz jesteśmy ostrożni w ocenie kogoś tak nowego. Możemy powiedzieć, że tak jak my jesteśmy świeżakami w Małżeństwie, tak Papież Leon XIV w posłudze św. Piotra i wobec tego, coś nas łączy  - odnajdywanie się w nowej sytuacji. Oby się odnalazł z wiarą, umocnił naszą nadzieję i wzbudził w nas uzasadnioną ufność  - to może odpowiemy mu miłością. 

Może, bo każde zranienie cofa nam przywiązanie, jak każda radość je odżywia. 

Cieszymy się, że nasz Pasterz będzie tworzył jedność naszej Archidiecezji. Cieszymy się, kiedy najemnicy odchodzą - jak wskazuje jeden z naszych duszpasterzy. Czy to jest ta zmiana, której oczekiwaliśmy - okaże się w czasie. Dziś w święto naszego Przyjaciela, umocnieni jego wytrwałym działaniem i mądrością niezłomnej postawy, patrzymy na to, co robi Papież Leon XIV i chcemy mu uwierzyć. 

Bez szaleństw, na spokojnie i zgodnie z rzeczywistością. A zatem: modlimy się za niego z Kardynałem Raymondem i wspólnotą Kościoła zgromadzonego szczególnie w Sanktuariach. 

I czekamy na to, czego pragnie Matka Boża. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz