I że Cię nie opuszczę...

 Zacznijmy od tego, że choć sobie przysięgaliśmy w trudnych okolicznościach, czekamy na spełnienie tego w sposób sakramentalny. 



Zawsze, gdy jest nam trudniej, powracamy do kursu przedmałżeńskiego i naszych wzajemnych odpowiedzi na pytania co do wartości Przysięgi Małżeńskiej. 

Wspólny system wartości to nie jest wystarczający powód do zawarcia związku małżeńskiego jeśli zabraknie woli wytrwania na dobre także w chwilach, gdy doświadczamy zła. 

A co myśmy napisali? Tak poważnie potraktowaliśmy siebie i treść Sakramentu, tak odpowiedzialnie Przysięgę Małżeńską, że...szkoda byłoby to zmarnować, uciekając przed trudnościami. 

Nie opuszczę, mówiliśmy sobie nawzajem, gdy jedno drugie informowało o zagrożeniach zewnętrznych, które nie są najgorsze. Bo najgorsze są wewnętrzne rozterki, gdy zabraknie serca dla drugiego człowieka. 

Czemu tak ujmuję ten temat, gdy mowa o nierozerwalności Małżeństwa? Bo chodzi o to, byśmy zdali sobie sprawę z tego, co nam powiedziano: 

Zagrożenia zewnętrzne będą zawsze, a jeśli przeszliście ten kryzys, to macie szansę na to, że z każdego kryzysu wyjdziecie, macie szansę na trwałe Małżeństwo. 

Trzeba tylko pamiętać, że to między Wami jest to, co najważniejsze, a wtedy to wszystko, co zewnętrzne, nie jest w stanie Was rozbić. 

Teraz trzeba to wcielić w życie. 


Zdrowi jesteśmy jak mało kto, rzecz jasna...więc modlimy się już za wstawiennictwem naszego Wychowawcy Ojca Św. Benedykta XVI o łaski zdrowia i uzdrowienia. Taką modlitwę dziś dostaliśmy! 

Dziś mam swoje zakrętasy, więc nie chciałam tym martwić ukochanego człowieka, ale on mi uświadomił że trzeba się wspierać i wiedzieć o swoich trudnościach. 

Po prostu, spadła mi krew, czuję to... I wtedy nie ma lepszego kompresu niż czułość bliskich. A my, sobie coraz bliżsi...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz