Za św. Józefem

 Pożegnaliśmy naszego Księdza, który kilkakrotnie wskazał nam św. Józefa jako Patrona, Orędownika i tego, komu powierzamy naszą przyszłość. 

Tak się stało, że w tym czasie odeszli obaj  Przewodnicy z Uczelni. Łączyło ich to samo podejście do liturgii, życie wiarą eucharystyczną i sakramentalną, prawdziwe powołanie, odwaga, kultura, poziom i męstwo w sprawach Bożych i ludzkich. 

(Fot. Pixabay)


Ksiądz, którego nie mogliśmy pożegnać, odszedł pierwszy. Został pożegnany przez społeczność akademicką w mieście, w którym umocowali się nasi adwersarze. Natomiast Ksiądz, którego żegnaliśmy przez dwa dni...niech nam także przebaczy, że praca była dla nas ważniejsza od spotkania. A przecież, to jeden z Budowniczych naszego Małżeństwa i Rodziny. 

Na jego pogrzebie zebrali się ludzie, których prowadził, na których czekał w Kaplicy, których pocieszał i umacniał w spowiedziach, po prostu, wspólnota żywego Kościoła ukazała się znów moim oczom. Tak było trzeba tego doświadczenia spotkania Ludzi, szczerze przejętych życiem i śmiercią oraz wiecznością tego Człowieka, który dla wielu był punktem odniesienia. 

Dlatego, jak ktoś zauważył, Niebo się rozpłakało, a wieku z nas modliło się własnymi łzami, rozważając Testament, który nam pozostawił nasz Ksiądz. Oddanie Bogu i Niepokalanej. 

Piszę o tym teraz, bo jest to zupełnie inna rzeczywistość niż drwiny niewierzących przebierańców, z jakimi mieliśmy do czynienia ostatnio. 

Kościół to wspólnota żywa, są w niej Ludzie, bez których trudno byłoby wierzyć, wobec tylu prób i ataków szatana i jego bandy. 

Biskup podziękował właśnie Ludziom, którzy przyszli do swojego Spowiednika, Kierownika, Przyjaciela. Bo, jak zaznaczył, to my daliśmy świadectwo tego, jakim był Człowiekiem. 

Śpieszmy się kochać Ludzi, powtarzamy za Poetą, przecież też Księdzem. Uczmy się widzieć Diamenty wśród błyskotliwego badziewia. 

I nie traćmy wiary, bo Kościół żyje i daje znać o swoim życiu w chwilach, gdy spotyka się wspólnota naprawdę żyjąca. 


Dyrygent odszedł do Nieba

Życie jest darem, którego nie sposób przecenić. Niby wiemy, ile Ludzie mają czasu, ale każda śmierć Człowieka godnego życia wiecznego jest dla nas trudna. 

Oni odchodzą, czy raczej, przechodzą do Nieba, s my zostajemy na Ziemi. 

Wczoraj dostałam wiadomość o śmierci naszego Dyrygenta Chóru, dziś potwierdziła to moja Przyjaciółka, jesteśmy smutni, że to kolejna Osoba, z którą mogliśmy się spotkać, do której mogliśmy pojechać, a praca była ważniejsza. 

Profesor był dla mnie bardzo dobry, w okresie, w którym nie mogłam chodzić i wyszła moja książka dla chorych na SM, pomagał mi zachować hart ducha i czerpać z modlitwy jako źródła polskiej sztuki. 

On i mój Przyjaciel organizowali dla mnie pomoc, włączając mnie w swoje szeregi, w tak bolesnym czasie. W zasadzie, gdybym wtedy poślubiła mojego Męża, pewnie mielibyśmy już podrośnięte Dzieci, czego Profesor mi szczerze życzył. 

Zapamiętam jego wyczucie do Ludzi, z którymi pracował nad dźwiękiem i głębią wyrazu. 

Módlmy się za tych, którzy odchodzą do Nieba...

Oni wesprą nas pozostających tu, na Ziemi.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz