Nie jestem wielbłądem

 

Niby to jest oczywiste, bo jestem człowiekiem - a jednak, nie wszyscy mnie w ten sposób potraktowali. Jestem tą osobą, która była świadkiem przestępstwa gospodarczego, czyli zniewolenia pracownika przy udziale fałszywego rzeczoznawcy - i dała na ten temat swoje czytelne zeznanie wobec inwestorów. Dlatego... 

Trzeba było odebrać temu pracownikowi to wsparcie, a można to było zrobić...tylko grając na emocjach kobiety. 


A skoro już te emocje zagrały jakiś dziwny koncert, to parę słów wyjaśnienia dla osób trzecich. 

W tym okresie, gdy ktoś trącał struny serca, na fb trwała akcja: rozpoznaj Pana Jezusa Chrystusa i przyklęknij przed Nim. Sama akcja była dobrym pomysłem dla osób, które uczestniczą w liturgii w Niedzielę i święta. Natomiast zupełnie zafałszowała w naszym przypadku, bo pracowaliśmy w kościele. Natomiast do tej akcji dołączyły sugestie również podawane w sieci, abyśmy wspólnie przyklękali czy maszerowali do Ołtarza, kiedy tylko poczujemy, że to ma być miejsce modlitwy za naszą przyszłość. 

Jak do tego dodamy rozmowy z prowokatorem, który wskazał Księdza Jerzego w swoim czasie, to wychodzi trujący koktajl...pozorów, czyli zaprzeczenia tego, w co wierzymy oboje: siły autentyzmu wiary jako głębokiej więzi z Bogiem. 

Inaczej mówiąc, sprowadzono mnie - Narzeczony okazał się odporny - do roli fideistki, czy kwietystki, więc zaczęłam dociekać, o co w tym wszystkim chodzi zamiast podejmować swoje obowiązki quasi domowe, bo jednak, do mieszkania jest dom, a nie kościół. Przestawiłam się na słuchanie i pocieszanie, ale sama tego nie dostałam. Dlatego - zrobiłam zwrot. 

A to już opisałam. Dla nas sprawy Kościoła są ważne, ale nie na tyle, żeby dla nich ryzykować szaleństwo. I obiecuję tej Młodzieży, dla której jeszcze mam resztki serca, że dla Was te wszystkie patologie, jakie niosą ze sobą pseudowspólnoty i pseudoruchy, zostaną na zimno i obiektywnie opisane i omówione. 

Ale nie teraz, bo teraz my stawiamy na swoje życie. 

I tylko to w tej chwili można powiedzieć. 


A nas zwiódł ksiądz. Przepraszam, też pseudo? I czytając kłamstwa, których odniesienie zna Bóg... zastanawiam się, na ile ten człowiek jest świadomy, że zaczął pracować dla szatana. 

Wobec czego, nie piszę o nim. Nie znam go już. Podeptał nasze Małżeństwo, wyolbrzymił przypadek, który opanowaliśmy, ale przede wszystkim, dołączył do grona mafii organowej, żerując na wierze i ofiarności katolickiej Pary z długim stażem Małżeństwa. 

Piszę o nich, o Ludziach, którzy znieśli nasze rozterki, narastający stres i nieustannie świadczyli pomoc - dla nas i naszego ukochanego świętego. To są Ludzie - z którymi próbowano nas skłócić. To są Ludzie - a nie te marionetki szatana, które Bóg widzi aż po ich kres w wieczności. 

Nie chcę pisać o kukiełkach diabła. Wystarczy, że odebrałam im już znaczenie w sercu. 

Bogu dzięki za Ludzi, których nam Dał. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz