W bieli i granacie

 Dziś miał być nasz rycerski Ślub. Wiem, dlaczego czekamy na niego dłużej, nie muszę tego powtarzać, opisałam wcześniej. 

Dziś po prostu, piszę o tym, jak się z tym czuję, bo trochę narzeczonego podkurowałam i mógł wreszcie pójść załatwić swoje sprawy zawodowe. 

Otóż, zanim podam link do tekstu, dorzucę pejzaż: jesteśmy w pięknej okolicy, wśród życzliwych ludzi, opiekujemy się sobą wzajemnie, poznaliśmy ciekawe miejsca, a jednak... 



To nadal boli. 

I mogę teraz pogadać z przyjaciółmi, otrzeć oczy, które są suche na zewnątrz i zastanowić się, co dalej planujemy, bo...

1. Infekcja

2. Zmęczenie 1.

3. Seria medyczna...

Ale mogę też podać link do tego tekstu, który przeczytałam narzeczonemu i za który już  mi ucałował rączkę.  

Zanim postawię to pytanie, które mnie nurtuje...czy i jak wiele dziewczyn, kobiet przeżywa dziś podobną sytuację. 

Zamiast szanty

Luby gra, a ja piszę. Oglądam buty i sukienki na jesień. Nie jest łatwo pogodzić się z myślą, że ze szwagrem, choć to upiór, trzeba rozmawiać. Po tym, co zrobił, jest persona non grata w moim rodzinnym domu. A pewnie uważa, że tak może potraktować mnie i moją Rodzinę. Tylko, że ja mu nic nie zrobiłam, poza tym, że go zdemaskowaliśmy jako psychopatę. 

Na koncert brata nie przybył, ale aby mu rozwalić związek, owszem. Do pracy niechętny, ale do intrygowania tak. Dlatego, czuję że poświęcam mu za dużo czasu - przecież to z narzeczonym wiążę przyszłość. 

Nie jest łatwo przejść nad tym wszystkim...

Słychać organy... 

Jak się kogoś kocha, to wiadomo, że ma swój świat, do którego zaprasza tylko tych, których zechce zaprosić. A ja dziś mimo tego zaproszenia, grzeję się w domku... bo infekcja przeszła na mnie, czego się mogłam spodziewać. 

Miłość to taka przestrzeń, w której poznajemy się wzajemnie i widzimy, jak to jest inne niż wszystko, co sobie wyobrażamy. Na przykład, infekcja i opieka zamiast super wakacji. A przecież, są to piękne wakacje, tylko trzeba nad paroma rzeczami przejść do porządku dziennego. 



Po pierwsze, mamy rok na to, żeby zebrać odwagę do sakramentalnej przysięgi.  Po drugie, trzeba szwagra odsunąć od naszej przestrzeni relacji. Po trzecie, gdyby nam się nie udało zebrać tej odwagi, to moja sukienka czeka na kogoś, dla kogo będzie tak ważna jak dla mnie. 

I dopiero mając taką perspektywę, mogę wziąć się do pakowania rzeczy, bo wreszcie wracamy do domu. 

I pogadaliśmy o tym wszystkim, więc nastroje mamy słoneczne, mimo temperaturki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz